Przez obiektyw aparatu widać dojrzwania
Dojrzewanie wiosny nowo budzącej się ze snu
Która próbuje znaleźć swoją tożsamość
Próbując dopasować się w inne klimaty
Pokazując swoją mądrość, wyższość
I obojętność dla mijanych mrozów
Przez szeroką lunetę dostrzec można młodość
Niemowlęcą, jeszcze niewinną ciepłą nutę
Nutę słonecznego lata cieszącą ludzi
Wszędzie czuć zapachy rosliny letniej
Rodzącej się w każdym mieszkaniu, domu
Każdego dnia trzymiesięcznego szczęścia
Przez niewielką lupę przychodzi starość
Okrutna pora roku rządząca innymi
Rozsiewająca wokoło złociste liście
Udzielające ludziom rad by ciepło się ubrać
Bojąca się o gardła, noski i nóżki
Wku.wiając naród polski nieświadomym wiatrem jesieni
Przez szklane okno nadchodzi trwoga zimy
Krytyka śniegu trafiająca każdego w serce
Powodując zapaść psychiczną pąków
Już żaden kwiat nie obudzi się z tego bólu
Przez zaklęcia Królowej Śniegu i Dziadka Mroza
Nawet matka – przedwiośnie nic nie pomoże
Rodzie Adama wielki, potężny
Teraz twojego trudu los ciemiężcy
Posmakowałem do głębi serca
Kończąc życie na środku placu dworca