Nicość – pustka bezbarwna,
Wybuchnęła ciemnością
Wieczną z dawien dawna,
Niepojętą mądrością.
Nicość – zadźwięczała
Trylem – nerwowym, chwiejnym
Już cichą się znów stała
Obiektem stałym, biernym.
Słychać syki i jęki,
Wykutych w ogniu gwiazd,
Wydane na dróg męki,
Nie uchowią nowych gniazd.
Unoszą się ponad tym
Dźwięki – ciche i głośne,
Nie w języku naszym,
Jak pisk czajki na wiosnę.
Energia przesycona,
Nasyca wszystko żywe,
To wola narzucona,
Wszystko ma tu być żywe
Największą będzie zbrodnią,
Zniszczyć dzieło energii,
Karą więc wieczną,
Oglądanie swej elegii.