Uśmiech o świcie

Liliowa, długa świeca już dawno się wypaliła, słońce zostało pochłonięte przez ocean kilka dobrych godzin temu, a zamaszyste ruchy pędzla nadal nie dawały takiego efektu, jak powinny. Paola ściągnęła usta w ciup i krytycznie spojrzała na swoje dzieło. Pędzel cały czas wędrował nie w tę stronę, w którą powinien, zdawał się raczej słuchać jej umysłu niż delikatnych, opalonych dłoni i ciągle tworzył podobiznę twarzy, o której Paola jednocześnie chciała, lecz bała się myśleć. Część rudych, prostych włosów opadała jej na policzki, jednak w przytłumionym świetle lampy kobieta cały czas widziała jego twarz- na jawie i we śnie.

Daimon.

Najpierw ze wspomnień- i spod pędzla- wyłania się trójkątny zarys bladej twarzy okolonej czarnymi lokami. Zadarty nos sam unosi się w górę, po chwili ukazują się oczy jasne jak morza Chorwacji, tyle obiecujące. I jego usta, pełne usta śmiejące się do Paoli z malunku. Na chwilę świat przestaje się wydawać tak obcy i straszny jak przed momentem.

Po chwili Paola odłożyła kubek na stół i spojrzała przez duże okno wychodzące na plażę. Poczuła skurcz w klatce piersiowej. Ostatnio zdarzały się one częściej niż zwykle i ich przyczyną nie była żałoba. Paola wiedziała, że Gianta, matka Daimona, suszyła jej o to głowę wyłącznie z troski, jednak podświadomie wiedziała, że lekarz nie pomoże. Podobne ataki męczyły ją od dziecka i skoro jej matka była w stanie tylko stać nad nią i jednoznacznie kręcić głową- a ona nigdy się nie myliła- Paola nie uważała, by warto było coś z tym bólem robić. Kiedy jednak ponownie spojrzała na porcelanę wymalowaną w twarz Daimona, wiedziała, że kolejny ucisk tym razem nie miał nic wspólnego z jej dolegliwością. W tę  najcichszą godzinę nocy, gdy wspomnienia niemal fizycznie przenikały obok, a jej świat ponownie wydawał się tak wielki, jak był niegdyś, kobieta nie bała się niczego. Zanurzyła się we wspomnieniach i znów zobaczyła swojego wysokiego, dumnego męża, ściany ich kredowobiałej kajuty na jego statku i te niezwykłe, nierzeczywiste krainy, których ze śmiechem wypatrywali na dziobie statku.

Żadne z nich nie przypuszczało, że przypadkowe spotkanie, rozmowy do drugiej w nocy, wspólny śmiech i łzy, tysiące burz i sztormów- dosłownych i w przenośni- zaprowadzą ich tam, gdzie powiedzą sobie „tak”. Paola czasem czuła, jakby złapała samego Pana Boga za nogi, ale nie w okolicach kostek, ale wyżej, gdzieś za kolana. Gdy zamykała oczy, widziała jaśniejącą z radości twarz jej teściowej, podróż poślubną spędzoną wśród wiernej załogi statku, każdą z ich wspólnych wojaży, obietnic, planów. I ta ostatnia, samotna podróż Daimona, gdy z zapałem w oczach powiedział: „Wrócę”, ale tym razem nie mógł dotrzymać obietnicy. I słowa Gianty, postarzałej w jednym momencie o dwadzieścia lat, która wkradła się do milczącego świata Paoli i po pogrzebie powiedziała: „Rozstania bywają trudne. Lecz trzeba trwać. To jedyne antidotum. Przecież wszystkie podróże kiedyś się kończą.”

Ale on już nie wróci, huczało w głowie Paoli. Odszedł i nieznane wody mu szumią do snu, zamiast mojego codziennego śpiewu. Ale może Daimon po prostu zakończył jedną podróż i wrócił do domu? Przestał trwać, ale tylko tutaj. Ale czy ona też tak może? Czy można samemu zadecydować o końcu podróży? Duchowni zawsze powtarzali, że Ojciec pewnego dnia osądzi wszystkich. Jeśli to prawda, to czy uszanowałby jej pragnienie zakończenia wędrówki? Kiedy dziewczyna poczuła kolejny skurcz w piersi, uświadomiła sobie, że Ojciec- różnie rozumiany w przeróżnych kulturach- być może jednak bywa łaskawy.

Świt nadchodził powoli, jakby nie był pewien, czy może przeszkodzić Paoli w jej rozterce. Ale i on nadszedł, i on trwał. Tak długo, jak chciał. Wraz z nim Paola zostawiła kubek na stole i wyszła na plażę. Stanęła przed oceanem, ostatnią przystanią jej męża i pozwoliła, by wiatr, który był jego ostatnim towarzyszem, uniósł jej włosy w górę. I stała tak, wypatrując wśród fal tej jednej, ukochanej twarzy, nagle poczuła, jakby czyjaś silna dłoń zaciskała się  wokół jej serca, blokując dostęp powietrza do płuc. Paola nie czuła jednak bólu. W kłębiących się, niemal fioletowych falach oceanu udało jej się jeszcze dostrzec uśmiechniętą twarz Daimona. W jego oczach lśnił nowy początek.

Jak podobał ci się ten tekst?
[Głosów:0    Średnia:0/5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *