Gadająca głowa

Podobnie jak bohaterowie filmu Krzysztofa Kieślowskiego pt. „Gadające głowy” tak i ja spróbuję odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących mojej egzystencji jako człowieka.

    Ciężko jest odpowiedzieć na pytanie: „Kim jestem?”, skoro człowiek nieustannie się zmienia. Można by określić, kim jestem teraz i to postaram się zrobić, jednak równie dobrze jutro mógłby zajść jakiś bezprecedensowy incydent i pod jego wpływem byłabym może już kimś zupełnie innym. Woody Allen pytał przecież: „W tym roku jestem gwiazdą, ale kim będę w następnym? Czarną dziurą?”. Fortuna kołem się toczy i trudno przewidzieć w zmieniającym się nieustanie świecie, czy pewnego dnia nie zmieni on i nas.

    Kim jestem dzisiaj? Cóż, z pewnością jestem uczennicą. Na swojej drodze edukacji jak dotąd spotkałam wielu dobrych nauczycieli, kilku wybitnych i  trzech, którzy na pewno zostaną w moim sercu. Czerpałam z ich wiedzy i doświadczenia i z pewnością mieli oni wielki wpływ na mój charakter, zainteresowania i to, jaką teraz jestem osobą. Tok nauczania jednak nie obejmuje tylko ucznia lecz, jak zawsze podkreślała moja polonistka z gimnazjum, również nauczyciele się czegoś od nas uczą. Cieszę się wobec tego, że mogłam zostawić swój ślad na tych kilku wspaniałych osób, które nie tylko uczyły, ale i wychowywały, wkładając w to wszystkie swoje siły.

    Od urodzenia pełnię najważniejszą jak dotąd rolę w moim życiu. Jestem dzieckiem moich rodziców, pierwszą z dwóch córek. Uważam, że jest to najważniejsza rola, ponieważ była pierwszą i to ona uczy mnie najwięcej. Jostein Gaarder w swojej książce pt. „W zwierciadle niejasno” napisał tak: „Za każdym razem, gdy na świat przychodzi dziecko, świat tworzony jest od nowa”. Lubię myśleć, że kiedy ja przyszłam na świat, również stworzyłam zupełnie nowy świat dla moich rodziców i pewnie to samo uczynią kiedyś dla mnie moje dzieci. Muszę jednak przyznać, że czasami trudno mi jest być dobrą córką, jak każdemu nastolatkowi. Ja i moi rodzice często mijamy się, trudniej nam jest się odnaleźć i- co jest konsekwencją zasady, że dzieci nie wychowuje się dla siebie, lecz dla świata- z powodu różnic w poglądach, przekonaniach, które ja w młodym wieku nabywam, trudno nam jest się czasami porozumieć. Ja dorastam, odkrywam różne rzeczy, zmieniam się i moi rodzice nie mają już na mnie takiego wpływu jak wtedy, gdy miałam pięć lat. Mimo tego jednak moją najlepszą przyjaciółką pozostaje moja mama i jest jedyną osobą, która wie o mnie wszystko i zawsze mnie rozumie. Wpływ na nasze kontakty na pewno ma fakt, iż przez dziewięć lat byłam jedynaczką i nie przechodziłam nigdy nastoletniego buntu, który by nas od siebie odsunął. Mam nadzieję, że za czterdzieści lat, kiedy moje życie będzie naprawdę szczęśliwe, rzeczą, z jaką będę najbardziej dumna będzie to, że jestem córką mojej mamy.

    Patrząc na ostatnie dziewięć lat, w ciągu których chodzę do szkoły, wspominam wszystkich ludzi, których dane mi było poznać. Moi przyjaciele są częścią mnie i mogę pokusić się o stwierdzenie, że ja jestem częścią nich. „Tanto monta”, jak to mówili katoliccy królowie Hiszpanii, Izabela i Ferdynand- „wszystko takie samo”. Z niektórymi spośród nich znam się już dziesięć lat, dziesięć chwilami trudnych lat, chociaż dzisiaj, w nowym otoczeniu, które wciąż poznaję okazuje się, że kochałam każdą chwilę tego. Przez te lata mogłam znaleźć w nich moje lustrzane odbicie, ponieważ dzieliliśmy te same sprawy, problemy i nie różniliśmy się od siebie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. W końcu właśnie to sprawiło, że zostaliśmy przyjaciółmi.

    Ze względu na kraj, w jakim mieszkam i kulturę, w jakiej się wychowuję, z dumą mogę powiedzieć, że jestem Polką. Patriotyzm- tak bardzo dzisiaj propagowany i często wspominany czasami jednak kłóci się we mnie z innymi poglądami. Kocham nasz kraj, ale nie jestem w stanie zrozumieć wielu decyzji, jakie podejmują rządzący i często złości mnie moja bezsilność. Nieustannie miotam się między sympatią dla naszego kraju a chęcią życie gdzieś indziej, otoczenia się inną kulturą i poznania innej mentalności. Muszę przyznać rację Norwidowi, który powiedział: „Jesteśmy żadnym społeczeństwem, jesteśmy wielkim sztandarem narodowym”.

    Cieszę się, że mogę żyć w czasach, w których z podniesionym czołem mogę powiedzieć, że jestem kobietą. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie do końca dojrzałą, jednak czuję z tego dumę. Siłę do działania dają mi słowa Hillary Clinton: „Prawa człowieka są prawami kobiet, a prawa kobiet są prawami człowieka”. Wiem, ze są miejsca na świecie, takie jak Arabia Saudyjska czy Chiny, gdzie bycie kobietą to przekleństwo, jednak uważam, że również z tego powodu powinnyśmy wspierać się wzajemnie- niezależnie od wieku, statusu społecznego, religii czy poglądów politycznych, wzniecając dialog międzynarodowy na rzecz poprawienia sytuacji kobiet.

    Ze względu na zainteresowania i zdolności mogę się nazwać humanistką. I uważam, że słowo „humanista” zostało w pewien sposób zbeszczeszczone, ponieważ pierwotnie oznacza człowieka wszechstronnie wykształconego. Zdaję sobie sprawę, ze człowiek nie jest bytem skończonym i że nigdy nie będę wiedziała wszystkiego, jednak interesuję się wieloma rzeczami. W kwestiach chemii i astrofizyki jestem laikiem, ogromnie lubię tematykę himalaizmu i związanych z nią książek i filmów. Jednym z moich marzeń jest wdrapać się kiedyś na choćby jeden ze szczytów Korony Ziemi. Pasjonuje mnie historia powszechna- przeczytałam wiele książek dotyczących historii Anglii, Hiszpanii, Francji i świata starożytnego. Moim konikiem jest język polski i angielski- sympatię do nich odziedziczyłam po mamie, nauczycielce tychże właśnie języków. Moja polonistka z gimnazjum zaszczepiła we mnie zainteresowanie poezją- moim ulubionym tomikiem wierszy jest „Niepokój” Tadeusza Różewicza. Starożytni Rzymianie mówili: „Vindica te tibi”- „uratuj siebie dla siebie”. Uważam, że człowiek jest bytem nieskończonym, chcę więc swoje możliwości wykorzystywać tak szeroko, jak tylko się da, nie tylko w zakresie moich najlepszych umiejętności.

    Urodziłam się w 2001 roku- pierwszym roku nowego tysiąclecia, po którym tak wiele sobie obiecywano. Jan Paweł II w swoim liście apostolskim z 2000 roku pisał przecież: „Przemierzając drogi świata na początku nowego stulecia, musimy przyspieszyć kroku.”  I chociaż świat rzeczywiście kroku przyspieszył, 2001 roku nie była wcale tak idealny i spokojny, jak wszyscy wówczas tego pragnęli. 15 stycznia George W. Bush zostaje zaprzysiężony na prezydenta Stanów Zjednoczonych i wypowiada słowa: „Przez większość ostatniego stulecia wiara w wolność i demokrację w Ameryce była skałą w szalejącym morzu. Teraz jest to ziarno na wietrze, zakorzenione w wielu narodach. Nasza wiara demokratyczna jest czymś więcej niż credo naszego kraju”. Jak wielki był strach i szok, gdy zaledwie 7 miesięcy później 11 września wieże World Trade Center i Pentagon zostały zniszczone w ataku terrorystycznym, a Biały Dom ocalał tylko dzięki bohaterskiej postawie pasażerów samolotu. Okazało się, że Al- Kaida wcale nie respektuje wielkości demokratycznej Ameryki i zakończyła się epoka rozluźnienia i niskich wydatków na zbrojenia. Skończyłam wówczas zaledwie dwa tygodnie- nie mogłam przypuszczać, że w czasie, kiedy moja rodzina rozczulała się nade mną, wiele innych dzieci- w tym 50 nienarodzonych, które przyszły na świat po 11 września- w tej tragedii traciły swoich rodziców.

Rok ten miał jednak również wiele blasków. 26 lutego podpisano traktaty nicejskie, poświęcone mającemu nastąpić wielkiemu rozszerzeniu Unii Europejskiej trzy lata później. W Polsce odbywają się premiery filmowych adaptacji klasyki literatury: „Quo Vadis” i „Przedwiośnia”.  Na półwyspie Bałkańskim to początek rozliczeń zbrodniarzy wojennych z ich działań w latach 90.-  były prezydent Jugosławii Slobodan Milošević zostaje aresztowany i przekazany przed Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii w Hadze.

Milne napisał kiedyś: „Ale zresztą… czym są urodziny? Dziś są, jutro ich nie ma.” Dzień moich urodzin, 26 sierpnia nie jest wyjątkową datą tylko ze względu na moją osobę. Jeden dzień, trwający przecież tak krótko, ale przypominający o tylu ważnych wydarzeniach! Można by powiedzieć, że to dzień tryumfu: Juliusz Cezar w 59 p. n. e. ląduje w Brytanii, we Francji w 1789 roku w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej zostaje ogłoszona Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela. Zwycięstwo odnosi angielski król Edward III, który w okresie wojny stuletniej pokonuje Francuzów pod Crécy. W 1204 roku Władysław II koronuje się na króla Czech i Węgier, a w 1350- Jan Dobry w Reims na króla Francji. Nie oznacza to niestety, że w moich żyłach płynie królewska krew, mam jednak nadzieję, że wydarzenia, które wieńczą swoje tryumfy w dniu moich urodzin świadczą też o tym, że w przyszłości moje motto będzie brzmiało: „ Audaces fortuna iuvat”.

    O czym marzę? To dość trudne pytanie. O ile łatwo określić, co chce się dostać w prezencie na urodziny czy święta, trudniej skupić się na artykułowaniu prawdziwych marzeń. Być może dlatego, iż boimy się wymawiać je głośno, aby nie zapeszyć? A może obawiamy się krytyki, boimy się uzewnętrzniania swoich emocji? Myślę, że prawdziwe marzenia muszą pociągać za sobą realne działania. Chciałabym, aby na świecie panował pokój. Jesteśmy świadkami kryzysu w Hiszpanii, używania terroru policji wobec Katalończyków. W latach 90. krwawe wojny na Bałkanach pochłonęły miliony ofiar, wskutek czego powstały mowy państwa: Kosowo, Chorwacja, Serbia i inne. I chociaż na tych terenach przywódcy głoszą i głosili rozsądek i pacyfistyczne podejście do sprawy- król Filip w zeszłym tygodniu w Hiszpanii i Ibrahim Rugova w Kosowie w latach 1989-2006, nikt zdawał się ich nie słuchać. Gdzieś na bardzo, bardzo Dalekim Wschodzie Korea Północna testuje swoje rakiety batalistyczne i zmusza cały świat do zadawania pytań: Jak długo ludzie są w stanie utrzymać pokój? Jak długo dane nam będzie żyć bez zniszczeń podobnych do tych dokonanych w Czarnobylu? Jak daleko można się posunąć w czasie zagrożenia? Niestety wygląda na to, że pytania te pozostają bez odpowiedzi.

    Chciałabym, aby ludzie byli dla siebie mili. Ciężko jest samemu uśmiechać się i myśleć pozytywnie, kiedy ludzie naokoło narzekają i krzywo na siebie patrzą. Wystarczy przejazd tramwajem do szkoły, aby dojrzeć polską mentalność, gdzie ludzie patrzą tylko na siebie i swoje dobro, są w stanie pokłócić się o miejsce w autobusie, politykę, pogodę, dosłownie o wszystko. Chciałabym aby to się zmieniło; starsze osoby zaczęły doceniać nieco bardziej te młodsze, a nie narzekać  na ich brak wychowania, a młodzi bardziej szanować starszych.

    Paulo Coelho napisał kiedyś, że „ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka – bo odmienić istotę ludzką zdolna jest wyłącznie miłość”. Ogromnie chciałabym doznać tego pewnego dnia. Uważam, że do niczego mi wszystkie moje sukcesy, teraźniejsze i przyszłe, jeśli nie będę miała się z kim tym dzielić. Po co mam robić karierę i gromadzić bogactwo, jeśli nie będzie kogoś, kto będzie mnie wspierał i do kogo będę miała wracać? Życie jest przewrotne i często boję się, że nigdy tego nie doświadczę. Chwilami myślę, że nie pasuję do miejsca i czasów, w których żyję, bo nie po drodze mi z niektórymi wytworami dzisiejszego świata. Obawiam się, że przez to nie osiągnę pełni szczęścia, ponieważ nie znajdę osoby podzielającej moje przekonania. Mam jednak nadzieję, że czas pokaże mi, jak bardzo się mylę.

    Choć bardzo trudno jest odpowiadać na pytania egzystencjalne, myślę, że jest to swego rodzaju droga do poznania samego siebie. Nie stawia co prawda konkretnych celów, ale pomaga sprecyzować, jakie mamy oczekiwania wobec siebie i świata, sprawia, że chociaż ten jeden raz jesteśmy szczerzy sami z sobą. Takiej spowiedzi powinniśmy dokonywać możliwie jak najczęściej, chociaż niełatwo jest przyznawać się do porażek swoich i całego uniwersum. Mimo wszystko trzeba cały czas iść naprzód i być sobą. Świetnie ujął to Tom Branson, jeden z bohaterów brytyjskiego serialu „Downton Abbey”: „Nie wiem kim jestem, poza tym, że jestem człowiekiem, który poszukuje lepszego świata”.

Jak podobał ci się ten tekst?
[Głosów:0    Średnia:0/5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *