Było ciepłe, wrześniowe popołudnie. Włodzimierz Denhoff – syn Kacpra Denhoffa, ówczesnego założyciela Kruszyny widząc zza pałacowego okna piękno wczesnojesiennych barw, postanowił wybrać się na konną przejażdżkę. Nie mówiąc nic ani ojcu, ani sługom wyruszył w stronę Borowna. Tam rozciągały się liczne pola uprawne i małe zagajniki. Skręcił w polną dróżkę i jechał powoli, podziwiając piękno natury. Rozglądając się, ujrzał drzewo, a pod nim skaczącą dziewczynę. Zadziwiła go owa sytuacja, dlatego postanowił sprawdzić, co się dzieje. Gdy już zbliżał się do drzewa, dziewczyna zauważyła go i znieruchomiała. Włodzimierz Denhoff zsiadł z konia i widząc jej przerażoną minę zapytał:
— Cóż zaś niewiasta tutaj wyprawia?
— Aaaantonówki zbieram – odpowiedziała wstydliwie.
— A dlaczegóż takie podskoki wyprawiała?
— Wszystkie owoce z ziemi wybrałam, a jeszcze na drzewie wysoko wiszą i nie da rady dosięgnąć – wytłumaczyła.
Denhoff spojrzał na dziewczynę. Twarz miała śliczną, młodą i dziewczęcą, głębokie zielone oczy i lśniące, grube włosy splecione w warkocz. Niewiasta od razu mu się spodobała. Wpatrywał się w nią przez chwilę. Następnie zaproponował pomoc. Wspiął się na potężną jabłoń i potrząsał gałęzią, aż spadły owoce. Dziewczyna ciągle była zakłopotana zaistniałą sytuacją i tym, że pomaga jej taki kawaler, jakim jest Denhoff. Gdy już zapełniła swój koszyk jabłkami, podziękowała
Włodzimierzowi i chciała iść, lecz ten nie pozwolił jej dźwigać samej koszyka. Wziął owoce i odprowadził niewiastę do Bogusławic. W czasie drogi dowiedział się, że ma na imię Barbara oraz jest córką kowala.
Gdy wrócił do pałacu, był już wieczór. Usiadł ze swoim ojcem do kolacji, lecz nie rozmawiał z nim. Cały czas myślał o Barbarze. Niezwykle urzekła go jej uroda i skromność. Zauroczył się nią. Poszedł spać z myślą o tym, że jeszcze kiedyś ją spotka. Nazajutrz była niedziela. Młody Denhoff wybrał się na mszę do niedawno wybudowanego kościoła. Wychodząc ze świątyni, ujrzał Basię. Patrząc w jej stronę, uśmiechnął się. Dziewczyna widząc go, nie miała już przerażonej miny. Twarz jej opromieniała na widok młodzieńca. Nie mogli ze sobą porozmawiać – Barbara z ojcem poszła w stronę Bogusławic, a Włodzimierz do pałacu. Po tym spotkaniu Denhoff jeszcze częściej myślał o Barbarze. Chodził zamyślony całymi dniami, co zauważył jego ojciec oraz sługi. Na książęcym dworku pojawiły się nawet plotki, że młody Denhoff się zakochał.
Kilka dni później Włodzimierz udał się do karczmy. Znajdowała się ona w połowie drogi do Bogusławic. Młodzieniec bardzo lubił spędzać czas z mieszkańcami Kruszyny oraz pobliskich wsi. Wchodząc do karczmy zobaczył grupę biesiadujących mężczyzn. Postanowił do nich dołączyć. Przedstawił się i ku swojemu zdziwieniu okazało się, że znajduje się w towarzystwie ojca Barbary. Ten ochoczo prowadził rozmowę i opowiadał najróżniejsze historie. W pewnym momencie temat rozmowy zszedł na jego córkę:
— To moje dziewczę to chyba zakochane! – powiedział żartobliwie.
— Skądże masz takie obawy? – zapytał jeden z biesiadujących.
— Chodzi ino rozkojarzona i cały czas owoce chce rwać – odpowiedział.
— To dobre i mądre dziewczę, pewno znalazła kogo poczciwego – dodał.
Włodzimierz słysząc tą rozmowę niezwykle się rozweselił. Nie chciał zdradzać, że to on podoba się Barbarze. Porozmawiał z mężczyznami i wrócił do pałacu.
Następnego dnia wyruszył w stronę Borowna, poszukując Barbary. Spodziewał się, że dziewczyna może tam być i na niego czekać. Nie mylił się. Barbara znów zbierała antonówki. Włodzimierz i tym razem pomógł Basi zbierać owoce i odprowadził ją pod dom. Tak spotykali się codziennie, a ich uczucie rosło. Książę Denhoff nadal nie wiedział o miłości syna. Włodzimierz nie chciał mówić ojcu o swoim uczuciu do córki kowala. Wiedział, że nie pozwoli mu na związanie się z Barbarą. Wrześniowe dni płynęły. Wszystkie owoce z polnych zagajników zostały wyzbierane przez Włodzimierza i Basię. Pewnego dnia, pod najpiękniejszą antonówką, wyznali sobie miłość i przyrzekli, że będą się kochać aż do śmierci i przezwyciężą wszystko.
Tego dnia ciemność zapadała szybciej niż zwykle. Włodzimierz odprowadził ukochaną i udał się do pałacu. W czasie drogi zaczął rozmyślać nad tym, jak powiedzieć ojcu, że zakochał się w Barbarze. Wiedział, że chwila prawdy kiedyś będzie musiała nadejść. Wiedział również, że on i Basia darzą się ogromną i bezgraniczną miłością. Gdy wrócił do pałacu, kolacja już trwała. Dołączył do ojca. Książę zatroskany o swojego syna zaczął wypytywać, gdzie podziewa się popołudniami. Włodzimierz postanowił wyjawić prawdę. Powiedział, że na zabój zakochał się w córce kowala i nie zna drugiej tak wspaniałej niewiasty. Książę Denhoff niezwykle wściekł się na syna. Nie chciał, aby związał się z osobą z niższych warstw społecznych. Zakazał Włodzimierzowi dalszego kontaktu z Barbarą. Młody Denhoff zarzekał, że nic nie powstrzyma go od ukochanej. To jeszcze bardziej zmartwiło jego ojca.
Następnego dnia Włodzimierz opuścił pałacowe mury z samego rana. Nie chciał widzieć się z ojcem. Pojechał na borowińskie pola i zagajniki. Rozmyślał o Barbarze. Postanowił, że jedynym wyjściem dla tej sytuacji jest potajemny ślub z ukochaną. W ten sposób nikt nie mógłby ich rozłączyć. Po południu pojawiła się Basia. Denhoff przedstawił jej trudną sytuację. Włodzimierz nie chciał dłużej czekać i oświadczył się ukochanej. Ta bez wahania przyjęła oświadczyny. Ustalili, że wkrótce udadzą się do księdza, aby poprosić o udzielenie potajemnego ślubu. Zakochanym wydawało się, że są na dobrej drodze, aby ich związek przetrwał. Po tym spotkaniu Włodzimierz wrócił do pałacu. Tam czekał na niego ojciec i na wstępie zapytał:
— Gdzie żeś był od świtu?
— Pomoc mieszkańcom przyniosłem i rozmowy prowadziłem – odpowiedział.
Po tej wymianie zdań książę Denhoff wiedział, że syn go okłamuje. Dworzanie donieśli mu, że tego dnia, tak jak zawsze pojechał w stronę Borowna. Dowiedział się również, jak ma na imię i gdzie mieszka ukochana syna. Książę martwił się o syna. Cały dzień rozmyślał nad nim. Spodziewał się, że Włodzimierz zrobi wszystko, aby być z Barbarą. Dlatego postanowił posunąć się do ostateczności.
Kolejnego dnia Książę Denhoff wysłał syna wraz z przybyłymi szlachcicami na polowanie do okolicznych lasów. Włodzimierz niechętnie się zgodził. Chciał i tego dnia spotkać się z Barbarą. Nie mógł skupić się na wystrzelaniu zwierzyny. Cały czas tkwiła mu w głowie ukochana. Gdy znajdowali się w Wikłowie, Włodzimierz zamyślonym wzrokiem spojrzał w bok. Ujrzał ogromny kłębek dymu unoszący się w oddali. Nie zastanawiając się, impulsywnie ruszył w stronę pożaru. Gnał koniem najszybciej, jak tylko mógł. Przeczuwał najgorsze. Gdy dojechał do Kruszyny już widział, że tafla ognia obejmuje całe Bogusławice. Na ten widok przeszył go strach i przerażenie. Ruszył w stronę domu Basi. Jadąc, mijał oszołomionych mieszkańców Bogusławic, którzy krzyczeli, że już nikt nie ocalał. W tym tłumie nie było Barbary. Zatrzymał się przed zawalającym się i płonącym domem ukochanej. Zsiadł z konia i rozżalonym wzrokiem patrzył w płomienie. Wiedział, że Basia z rodziną byli w domu. Poczuł ogromny ból. W jednej chwili przypomniał sobie wszystkie chwile, które spędził z ukochaną. Przypomniał sobie również przysięgę, jaką przed sobą złożyli. Czuł pustkę w sobie. Kochał Basię ponad życie, a teraz stał przed miejscem, gdzie umiera. Nie potrafił znieść tego widoku. Uklęknął na ziemi. Wyciągnął pistolet, przymierzył do skroni i pociągnął za spust. Ogień w Bogusławicach został ugaszony wieczorem. Ludność zaczęła oceniać straty. Właściwie nie było co oceniać, cała wieś Bogusławice została zrównana z ziemią. Znaleziono również ciało Włodzimierza. Wieść o śmierci syna szybko dotarła do księcia. Denhoff nie chciał początkowo uwierzyć. Dopiero, gdy udał się na miejsce i zobaczył ciało syna, dotarło do niego, że doprowadził do śmierci dziecka. To książę Denhoff kazał spalić całe Bogusławice, a dom ukochanej syna zabarykadować wraz z rodziną w środku. Czuł niewyobrażalny żal do siebie. Stracił jedyne dziecko. Ludność kruszyny niezwykle poruszyła ta tragedia. Zapanowała żałoba, zaprzestano biesiadowania w karczmach, dziesiątki ludzi zrzeszały się na modlitwie.
Po pogrzebie Włodzimierza, książę nakazał wybudowanie kolumny w miejcu samobójstwa syna. Kolumna ta, choć o połowę krótsza, po dziś dzień stoi w borowińskich polach. Mówi się, że w nocy w okolicach miejsca śmierci młodego Denhoffa pojawia się jego duch na koniu, który poszukuje Basi. Książę Denhoff, aby odpokutować winę za śmierć syna wybudował w swoim pałacu pustelnię, gdzie spędził resztę życia w odosobnieniu.