Ach! zbłąkane dziecię, ach! zbłąkane dziecię
Widać twe niewinne, blade lice.
Skąd się tu wzięłaś, co cię tu wiedzie?
Nikogo więcej prócz nas nie widzę.
Stoisz przed mym obliczem w dość zimnym lecie
I słuchasz, i milczysz, gdy ja labidzę.
Nie odgadnę, czy ty na starcie, czy już na mecie
Skaczesz wokół mnie niczym zając kicem.
Z jednej, nagle was więcej, coś o tym wiecie?
Przestałyście być znośne, a tego nienawidzę.
Utrudniacie mi życie, jak wy w ogóle śmiecie?
Mówię wam – idźcie precz – me przeklęte ambicje!