Wspomnienie

     Głośny hałas. Krzyki, śmiech i amatorskie śpiewy łączyły się z muzyką. Już nawet nie potrafił rozróżnić głosów przyjaciół od reszty tłumu. Wszystko stało się jednym hukiem, zalewającym jego uszy. Czuł, że jego bębenki błagają o wytchnienie, ale nie mógł przecież wyjść tak w środku imprezy. Wyszedłby na nudziarza, który nie potrafił się dobrze bawić.
Wspomnienie nawiedzające jego głowę, tak bardzo kontrastowało z ciszą, która teraz go przytłaczała. Był w niewielkim mieszkaniu, choć wydawałoby się, że i tak za dużym jak na jedną osobę. Nie miał dzieci, przyjaciele albo leżeli na cmentarzu, albo w sanatorium, a z sąsiadami nigdy nie potrafił się dogadać. Został więc sam. Jedyną duszą, do której mógł się odezwać, był niemłody już kot, który rozleniwiony i schorowany leżał na kolanach właściciela całymi dniami. Uśmiechnął się do stworzenia z wdzięcznością i pogłaskał je w wyrazie uznania dla jego obecności.
Jako że i tak nie miał nic lepszego do roboty, wrócił do rozpamiętywania zamierzchłych czasów. Ponownie spojrzał na zdjęcie niedbale przyklejone do pożółkłej kartki zniszczonego przez czas albumu. Wziął głęboki wdech. Przysiągłby, że przez chwilę ponownie poczuł swąd potu, alkoholu, papierosów i mocnych perfum. Tak, tak właśnie pachniała tamta impreza. Wtedy podobał mu się ten odór. Tak bardzo różnił się od tego, co czuł teraz. Jego mieszkanie śmierdziało… starością. Śmierdziało nim. Papierosów nie palił od chwili, gdy stwierdzono u niego astmę. I cieszyło go to. Sam nie wiedział, co mógł dostrzegać, w tych nic nie wnoszących używkach.  Alkoholu również nie tykał, bo szkodził jego mocno nadwyrężonej wątrobie. Dlaczego ludzi młodych tak ciągnie do używek? Z perspektywy czasu widział w nich tylko trucizny, które zrujnowały mu zdrowie. Głupi był. Młody i głupi. Lecz kto nie był, niech pierwszy rzuci kamień.
Wzdrygnął się niezgrabnie w fotelu, płosząc tym samym niewinnego kota, który zbiegł czym prędzej do innego pomieszczenia. Przeprosił go, choć wiedział, że zwierzę i tak nie zrozumie. Gdy chwilę się nad tym zastanowił, ledwo powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Choć tu główną rolę odgrywał on  i jego czworonożny przyjaciel, dokładnie to samo wydarzyło się wiele, wiele lat temu. Przed oczami stanęła mu ta sama sceneria, co chwilę temu – hałas, smród, on sam młody i nietrzeźwy w gronie najbliższych znajomych. Jedna jedyna dziewczyna była mu nieznajoma. Fascynowała go. Nie wyglądała jak wszyscy, nie zachowywała się jak wszyscy. Była w swoim świecie, który niebywale pragnął poznać. Obserwował ją, lecz ku jego zawiedzeniu, nie zdradzała ona nawet najmniejszego zainteresowania jego osobą. Do czasu. Wybierała się akurat do łazienki (jak wnioskował po kierunku, jaki obrała), gdy szturchnęła go ramieniem. Zareagował na tę zaczepkę taką paniką, że od razu wyszedł na balkon odetchnąć, niczym spłoszony przez niego przed chwilą kot.
Oczy zaszkliły mu się, gdy o tym pomyślał. Bawiła i wzruszała go myśl o tym, jak niedojrzałym uczuciem darzył ją wtedy. Przyspieszone bicie serca i oddech, chęć bliskości oraz poznania. Ciekawość łączyła się z pragnieniem. Był to książkowy przykład miłości od pierwszego wejrzenia. Choć nie, miłość to za dużo powiedziane. Za młodu ma się tendencję do nadużywania wielkich słów o wielkich uczuciach. Tamtego wieczora poczuł jedynie zauroczenie, które dopiero później przerodziło się w coś więcej. W coś na tyle silnego, że spędził z tą kobietą połowę swego życia.
Ile by dał, żeby móc cofnąć się do tamtych lat. Wszystko było o tyle prostsze, przyjemniejsze. Nigdy tego nie doceniał. Zawsze narzekał na swoje życie z myślą, że gorsze być już nie może. Bardzo się wtedy mylił. Ale czy nie tym charakteryzuje się młodość? Porywczością, buntem, emocjonalnością, miłością. Przeżył to wszystko i nie powinien tego teraz żałować. Mimo wszystko to były jego najszczęśliwsze chwile.
Przejechał dłonią po swojej twarzy i ze smutkiem wyczuł pod pomarszczonymi palcami skórę pełną zmarszczek. Wydawało się, że na zdjęciu prezentuje się zupełnie inna osoba. Stał tam z piwem w ręku, obejmując swą ukochaną. Uśmiechnięty od ucha do ucha, z gęstymi, czarnymi lokami na głowie. To była ich pierwsza rozmowa. Zaraz po tym, gdy uciekł spłoszony, nieznajoma przyszła do niego z trunkiem. Tak się poznali. Gadali kilka godzin, gdy ktoś wszedł i zrobił to pamiętne zdjęcie. Dla niego było ono kwintesencją jego młodości. Żadna inna pamiątka nie przypominała mu tyle, co ta jedna fotografia.
Chwycił w dłoń laskę, powoli wstał z fotela i w tym samym tempie podszedł do stolika, na którym leżał gramofon. Od razu wiedział, który winyl wybrać. To na nim nagrana była piosenka, do której zatańczyli razem po raz pierwszy. Melodia sprawiła, że nie mógł już dużej powstrzymać łez. Były to łzy smutku, szczęścia, tęsknoty. Zebrał się jednak w sobie, odrzucił laskę i niezgrabnie zaczął przebierać z nogi na nogę. Po chwili dołożył pracę rąk, a następnie w miarę jego możliwości i bioder. Czuł ból. Każda kość dawała mu do zrozumienia, że nie jest już młody, ale to się dla niego nie liczyło. Czuł się młody. Znowu miał ochotę zapalić, zakochać się, rzucić w wir imprez i buntu.  I choć nie mógł, to chociaż taniec przynosił mu chwilę wolności. Dawał mu namiastkę tego, co utracił lata temu.

Jak podobał ci się ten tekst?
[Głosów:0    Średnia:0/5]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *